czwartek, 2 października 2014

Kawa na balkonie.

Czyli przelot z Bar na Korfu i dobry kawał z życia marynarskiego na koniec.

29-30 sierpień 2014.
Bar - Korfu (Grecja) [407 Mm].

Wyspaliśmy się i o 0930 podeszliśmy do nabrzeża stacji. Przygotowałem wszystko do pobrania paliwa i pompa ruszyła. Skończyliśmy po dwóch i pół godzinie - 11500 L tax-free! 
Odeszliśmy, jak tylko wrócił nasz agent z kompletem dokumentów. Dobrze wspominam Bar.

Pierwszy zachód...

Pierwszy świt...


Rozpoczęły się dla nas porządne przeloty. Z Bar na wyspę Korfu pokonaliśmy 164 Mm i pierwszą nocną żeglugę w tym sezonie. Noc była spokojna. Fala z rufy delikatnie kołysała, gdzieś daleko widać było kilka świateł nawigacyjnych, a Albański brzeg wydawał się czarną masą rysującą się na tle czarnego horyzontu. Żadnych pław, świateł, ruchu... Nic.
Nasza dwuosobowa załoga nie ma stałego podziału wacht. W ciągu dnia ster przejmuję ten z nas, który nie jest zmęczony. Jakiś niepisany porządek wachtowy zaczyna się dopiero późnym popołudniem, kiedy z dobrego serca i szczerych chęci spędzam trochę czasu w kambuzie przygotowując żarcie i sprzątając po sobie (I nie tylko...). Potem wychodzę na fly i spędzam trochę czasu z moim kapitanem, ten w okolicach dziesiątej wieczorem schodzi pod pokład w poszukiwaniu wygodnej pozycji przed TV, a ja ciągnę ile mam sił. Kryzys często łapie gdzieś po trzech-czterech godzinach, ale spacer po pokładzie, kawa, siku za burtę, szybka gimnastyka i podjaranie chwilą pomaga go pokonać. W tym rejsie zawsze udawało mi się dojechać do minimum piątej rano, budząc Gotfryda w jaśniejących szarościach, często w okolicach świtu. 
Podczas tego przelotu wschód słońca zastał nas tuż przed wejściem na greckie wody. Przekazałem ster na godzinę przed rozpoczęciem podejścia do Mariny Gouvia, bez sensu było więc iść w koję. Położyłem się na kanapie w sterówce i szybko chwytałem minuty drzemki. 
O ósmej z minutami rzuciliśmy kotwicę i podeszliśmy naszym zgrabnym zadem do pomostu. Mieliśmy miejsce na dwie godziny, więc przystąpiliśmy do załatwiania formalności. Trochę było z tym szopek... Po pierwsze kapitan kupił książkę z opisem greckiego wybrzeża, marin i portów z 2009 roku... I na Korfu się trochę od tego czasu pozmieniało. W marinie nie było posterunku policji, więc nie mogliśmy się oficjalnie odprawić, całe szczęście mogliśmy zapłacić podatek turystyczny, na który oni zwracają największą uwagę. Następnie złapaliśmy taksówkę, podaliśmy nazwę centrum handlowego, które nam doradzono i ruszyliśmy zdobyć Internet. Grecki taksówkarz miał swoją własną wizję na temat miejsca, w którym powinniśmy potrzebne nam dobro zakupić i zafundował nam godzinną wycieczkę po mieście - od jednego miejsca, w którym nie było, do drugiego i w końcu trzeciego, w którym się udało. Zwiedzanie przez szybę!
W marinie jeszcze tylko szybkie zakupy i cumy i kotwica i lecimy dalej! Tak całkiem bueno jednak nie było. Po tym, jak stanęliśmy w marinie, żeby zejść z jachtu, wysunąłem trap... I zawył krótko alarm. I skomlał za każdym razem kiedy używaliśmy trapu, później też drabinki kąpielowej. I jest tak po dziś dzień (witam wszystkich 2 października o godzinie 0802). Szlag trafił nasze akumulatory serwisowe i jak tylko ruszy się jedną z tych dwóch rzeczy, to ich moc spada do zera, włącza się przymulony brakiem mocy alarm, prostowniki zaczynają ładować. Także po sterach i agregacie/PMS przyszła kolej na akumulatory. 
W każdym razie - witamy w Grecji! Jestem tu pierwszy raz!

Pierwszy wschód...

I widok z kibla. Na pierwszy wschód :P


Moje pierwsze wrażenie na temat Grecji jest takie sobie. Dopiero co byłem w Czarnogórze, w której wszystko się buduje, a teraz tu, w Grecji, wszystko niszczeje. Zamknięte lokale, zabazgrane mury, niedokończone budowy... Ah, ta kreatywna księgowość ;)

* * *
Mąż wrócił do domu z długiego rejsu. Pierwszej nocy leży z żoną u boku w łóżku i ta chcąc wprowadzić trochę romantycznego nastroju mówi: to musi być wspaniałe... Stoisz na mostku i obserwujesz bezkresny horyzont... Wasz wielki statek - taki mały na ogromnym oceanie... Jak to jest, pokaż mi! Mąż wstał z łóżka, spojrzał na swoją żonę i powiedział: 
Dobrze - zrób kawę, będę na balkonie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz