czwartek, 19 marca 2015

Kiedy nie jest tak samo.

Bywałem "na stoczni" nie raz. Kiedy byłem tam ostatnim razem, powstał wpis o stoczniowaniu.

Moja głowa ma tendencję do porównywania rzeczy i od razu wyłapuje, kiedy są one nawet minimalnie gorsze. 
To może być wielki problem, kiedy ma się za sobą bardzo udany rok.
Aż kusi, żeby napisać, że czuję strach przed tym, który właśnie się zaczyna, właśnie dlatego, że wiem, jak dobry musiałby być. Nikt nie lubi rozczarowań, a póki co rzeczy na pokładzie nie układają się najlepiej. 

Bałagan w przygotowaniach do sezonu ciąży na mnie, jak zbędne kilogramy na otyłej lasce. Niby jest fajna, ale patrzy w lustro i wie, że mogłoby być lepiej.
Mam takie perfidne wrażenie, że czas się skończy, a lista napraw z mojego zeszłorocznego raportu stopi się niewystarczająco. A jachty też potrafią zaskoczyć - mi na przykład wysiadła pompa odsysająca wodę w pralce. Parząc ogólnie - mała pierdoła. Ale jeśli ktoś był na jachcie, na którym obecnie się znajduję, ten wie, jak mało miejsca przewidziano na niektóre rzeczy i jak jednorazowo większość z nich zamontowano. Także takiej pralki może nie dać się wyjąć z jej wnęki, a wtedy nie dostanę się do jej tylnej obudowy, a także do górnej, a właśnie tamtędy trzeba się do zepsutej pompy dostać. I co? I dupa. I naprawdę dupa, bo właśnie zmierzyłem, że korytarz jest o jeden centymetr za wąski... Będzie zabawa!

Także mając w głowie wygładzoną wizję zeszłego okresu przed sezonem, zaczynam czuć nieprzyjemne uczucie strachu o obecny. Bo ani nie mamy zamówionej stoczni, ani czasu, ani miejsca... A wspominałem, że zamierzamy stoczniowe przygody odbyć we Włoszech? To psuje mi humor jeszcze bardziej. Bo to cholerne nieroby są...

A to jest cholerna pralka. O!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz