niedziela, 1 czerwca 2014

Szuranie kamieni i inne przyjemności

Otwarcie się przyznaję, że ostatnio więcej czasu spędzam na cyklokrosówce, niż na góralu. Zdecydowanie więcej. Tak więcej, że właściwie cały czas... Gdyby się temu przyjrzeć, to nie ma w tym nic dziwnego. Mam tyle czasu ile mam, a asfalty są zawsze na wyciągnięcie ręki. Znam trasy, każda z nich ma swoją objętość czasu, banalnie więc łatwo wyskoczyć na rower w każdej wolnej chwili, lub ostatnich chwilach, jakie zostały przed zachodem słońca. Przyprawcie to nową maszyną pod zadem i już naprawdę nie ma się co dziwić, że Fuel się zakurzył.

Szosa na odpowiednim sprzęcie jest bardzo bueno. Chorwacja obfituje w idealne drogi do treningów, takie gdzie nie ma żadnej dziury, żadnych kolein, za to na których pełno jest owczych bobków i zabitych samochodami węży. Canyon Inflite z kołami obutymi w opony Grand Prix 4 Season od Conti tnie je bezszelestnie, a ja, w dolnym chwycie cieszę się prędkością i znikomością oporów, jak dzieciak, który właśnie odkrył smak Coca Coli.
Serio. Każdy zapalony kolarz górski, na co dzień dosiadający fula, w którym nie wygasła ambicja pochwalenia się łydą, powinien kupić sobie rower do CX. Nie dość, że już można poczuć kopa na szosie, to jeszcze redefiniuje się pojęcie czadu na trasach w terenie.
Jest jednak coś, czego najgładszy asfaltowy zjazd wam nie da. To „coś”, mistyczne „coś”, którego każdy z nas poszukuje wszędzie i znajduje w samochodzie, który kupuje, miejscu, w które pojechał nim na wakacje i oczywiście w żonie.
Nic bowiem nie może się równać z szuraniem kamlotów pod wgryzającą się w nie oponą, zapachami krzaków, niekończącą się dynamiką jazdy i kontroli w luźnych zakrętach, gdzie tak tylne, jak i przednie koło chce się wymknąć na bok. Pompowanie na nierównościach, wieczne szukanie najlepszych linii i zachwyt nad faktem, że kiedy coś poszło nie tak, nie wyrżnęło się gębą w ten padół ziemski. A trzeba się pilnować, kiedy wzięło się rozbrat z terenem na dłużej!


W zeszłą niedzielę, 25 maja, wpakowałem Treka do Hiszpańskiej Dziewczyny i pomknęliśmy na spotkanie Czarnym Górom wspinającym się z północnego brzegu Vranskego Jezera. Góry te nie są niesamowite, właściwie, to bardziej wyższe pagórki, ale widoki, jakie chwyta oko z Kamenjaka... Niesamowite! Po zdobyciu tego szczytu, przy dobrej widoczności, oczy patrzą w dal na dziesiątki kilometrów zdobywając całą okolicę Vranskego Jezera i dalej, do Adriatyku, aż po kres archipelagu Kornatów. Ten widok może obijać szczęki o skały. Zobaczcie sami.

O-ring na damperze trafił szlag - być może od nieużywania. Ale damy radę z tym SAGiem i bez niego!

Jeszcze tylko samojebka i mogę jechać...

Już za tym zakrętem asfalt się kończy, zamieniając się w sypki podjazd wijący się między wzgórzami.

Trzeba uważać na węże i... traktory! Zwłaszcza w jeździe w dół.

Słynny w Europie Park Przyrody. Jeśli jesteś Ornitologiem - znasz to miejsce na bank.

Standardowo, tak to tutaj wygląda. Chorwacka interpretacja polnej drogi. 


Kamenjak. W sezonie, po dość długim podjeździe, można napić się tu zimnego piwa. Przed sezonem - nie ma piwa.
Są za to bileterki - 20 Kuna za wjazd do parku. Widoki są warte zdecydowanie więcej!


"Jego cała duma" - tak przedstawił Treka mój szef jednemu z gości na pokładzie.
Jak patrzę na to zdjęcie to robię się faktycznie dumny!

Vransko Jezero oddzielone wąskim pasem lądu od Adriatyku.
Jezioro jest słone i ma stałe połączenie z morzem poprzez wykopany kanał.






Zaczynam wierzyć, że jestem dwubiegunowy - raz ciągnie mnie wysoko, innym razem głęboko. 


Przerwa na banana. Trzecia godzina w siodle. 

Hiszpańska Dziewczyna urodą nie grzeszy, ale zabiera rowery na pokład!
Reszta wody z bukłaka na rozgrzaną twarz i kark, potem tylko świeża koszulka na grzbiet, zmiana butów i ku pirsom mariny już ruszyć nam pora, lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów. Heja!




2 komentarze:

  1. Genialne te fotki. Masz talent do samojebek :D.
    Jesteś już starszym panem, to normalne, że więcej będziesz śmigał na szosówce :P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tekst (licząc opisy spod zdjęć), jakbym czytała pro relację z przewodników! ;)))) widziałam to jezioro z samolotu! Skoro jest tak niedaleko możemy jechać w tym sezonie ;D
    Ach... i teraz nie ma samojebek, tylko selfie xD jesteś nie na czasie xD

    OdpowiedzUsuń