Złapaliście kiedyś uczucie, mówiące wam, że będąc gdzieś, nie wykorzystaliście w pełni tego miejsca?
Mam to szczęście, że praca zabiera mnie w naprawdę przepiękne miejsca, w których często mogę znaleźć kilka godzin dla siebie. Ponieważ cierpię na przypadłość patrzenia na wszystko pod kątem jazdy, gdziekolwiek bym nie był, jeśli mam czas i siły, chcę wyrwać się na rower. Rower pozwala zobaczyć więcej i uniknąć strasznego uczucia łażenia samemu. Podczas moich rejsów doszedłem do wniosku, że Włochy są najlepszym krajem, jeśli patrzeć na niego z perspektywy dłoni na gripach. Precyzując: pies trącał płaskie i brudne południe, Adriatyckie wybrzeże też nie powala, ale otulona Morzem Liguryjskim - przewspaniała Liguria... Mmmm!
Wysokości są, szlaki kończące się nad samym brzegiem morza, ludzie znający inny, niż włoski język, którzy chętnie pokazują ścieżki i zabierają ze sobą, plus powalające widoki i śródziemnomorska adrenalina, która smakuje inaczej, niż nasza. Nie bez znaczenia jest fakt, że świeże wciąż Enduro znalazło tam dom.
Obejrzałem dziś do kawy film z wyspy Elby. Byłem na tej wyspie wielokrotnie, jednak wciąż kojarzy mi się głównie z pobieraniem paliwa w Portoferraio i tym śmiesznym uczuciem, kiedy widzi się na własne oczy coś, o czym wcześniej czytało się w podręcznikach do lekcji historii. Na Elbie są góry! Ale nigdy nie miałem okazji w nich jeździć. No i czuję się teraz trochę tak, jak czułem się na Sycylii, kiedy na szczyty też mogłem tylko popatrzeć z poziomu morza. A i tam i na Elbie, i wszędzie indziej kryje się piękna jazda! Żeby tylko mieć czas i zawsze wiedzieć, jaki potencjał kryje się w miejscu, w którym jesteśmy...!
Dzięki Bogu w Gdyni słonecznie! Dziś jest dobry dzień! Zaczynamy weekend, rozpoczynamy wojaże, umawiamy się na wódkę, lub nadrabiamy zaległości, których mam nadzieję nie macie! W wolnej chwili odpalcie film z linku i gdyby przyszło do planowania urlopów - obczajcie miejsce pod kątem jazdy - ona jest wszędzie!