Od dwóch tygodni rozsuwam zasłony, patrzę przez brudne okno i mówię sobie: "nie pada! To jest dobry dzień!". Bo czego więcej oczekiwać od jesieni?
Ta pora roku jest upośledzona, więc kiedy nie pada, to właściwie jest tak, jakby samodzielnie zawiązała buty.
Dziś nie mogę powiedzieć, że jest dobry dzień. Mało tego, mam taką niepisaną zasadę, że kiedy za oknem robi się miejski szalet - zaczynam sezon biegowy. Rozpoczęcie biegania jest dla mnie, jak otwarcie pierwszego okienka kalendarza adwentowego. "Uwaga! Zaczyna się jesień!" Już tak naprawdę.
Więc... jeśli tak samo, jak ja jesteście wielbicielami lekkich koszulek, przewiewnych kasków i zadziornie dodających "prosowatości" szkieł-luster w ulubionych okularach... Czas tęsknoty się dla Was właśnie rozpoczął. Początkowe fazy są łagodne, gorzej będzie, jak kolejne dni pod rząd będziecie szorować stuff z syfu, robiąc syf dookoła. Kiedy podjarka śmigania po śliskich korzeniach i szeleszczących liściach opadnie, zacznie się prawdziwe piekło...
Więc bieganie. Buty po prostu wyschnął ;)
Nie lubię tego jesiennego syfu, ale już się cieszę, że będziemy znowu razem biegać :P i moje odblaskowe buty też już machaja z radości sznurówkami :D
OdpowiedzUsuńB.