niedziela, 24 maja 2015

Kto wygrał II Wojnę Światową?

Nie mam problemów z ludźmi. W marinach przewijają się najróżniejsi i naprawdę nie mam ani jednego powodu, by kogoś nie lubić. Jakkolwiek dziś mnie coś ruszyło i to nawet nie tak, że ktoś coś zrobił – bo nie zrobił. Po mojej wolnej burcie cumuje jacht. Bardzo mi się podoba. Załoga prawie, jak sąsiedzi, są z Zadaru, więc trafili na swego – znów prawie.

Gośćmi na pokładzie są starzy Niemcy. Naprawdę starzy. Siwi lub biali, pomarszczeni z brązowymi plamkami na skórze, starzy jak się patrzy Niemcy. Siedzą wygodnie i w sielskiej atmosferze snują opowiadania o tym, co kogoś córka robi gdzie, co warto zobaczyć, albo co znaczy coś, co akurat ktoś powiedział, bo zdaje się, towarzystwo jest nielicho wykształcone i lubuje się w barwnych rozmowach żywcem wyjętych ze starych salonów. Załoga dba o to, żeby gościom na pokładzie było tak dobrze, jak tylko może być – nic specjalnie trudnego – te stare pierdziele nie wymagają zbyt wiele, zdaje się, że czują się doskonale w tych swoich rozmowach z kieliszkiem wina, który starcza na dość długo.

Nie zrozumcie mnie teraz źle...
Wkurwia mnie ten widok. Wkurwia mnie poważnie.
Nie znam tych ludzi, nie wiem co robili za młodu, ale wiem na pewno, że świetnie pamiętają czas i czas po III Rzeszy. I nie – nie oni mnie wkurwiają. Wkurwia mnie, że wrogie dzieci wojennej zawieruchy siedzą sobie dziś na pokładzie luksusowego jachtu i popijając dobre wino przeżywają kolejną młodość. Stali się dla mnie symbolem naszej, polskiej „klęski zwycięzców”.

Ja nie osądzam tych ludzi. Ja po prostu do krwi ubolewam, że Mój Kraj zdaje się robić wszystko, by zwycięski Orzeł Biały wyglądał jeszcze gorzej i coraz gorzej na tle pokonanego Orła Czarnego.

Były wybory, więc pewnie niedługo moje ubolewanie przerodzi się w szaleńczą rozpacz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz