Wiesz co? Twoja pasja wcale nie jest droga!
Nie ważne, co pochłonęło cię bez reszty. Naprawdę.
Ponieważ wciąż czuję niedosyt nurkowania i mam sporo czasu wolnego - siedzę przed kompem i chłonę "Internet". Wiem już, jakiego suchara chciałbym kupić, jakie skrzydło i jaki pierwszy i drugi stopień automatu oddechowego. Wiem nawet, ile to wszystko kosztuje i gdzie to kupić.
Z kolarstwem znamy się zdecydowanie dłużej, więc tu więcej spraw i kosztów jest oczywistych.
Każdy, kto choć raz serwisował swoją amortyzację, kupował nowe koła, zmieniał hamulce, czy cokolwiek innego tak naprawdę robił, wie, z jakimi kosztami musi się liczyć.
Praca to zazwyczaj czynność wymagająca znieczulenia i nasz mózg doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Znieczula więc naszą orkę przyjemnymi wizjami nagrody za nią. Zarabiamy kasiorę na realizację naszych pasji! A cała reszta... No żreć trzeba, trudno!
Jest tylko jeden problem... Rzeczywistość, która nie jest wolna od wypadków.
Przywaliłem jakiś czas temu samochodem w inny samochód i musiałem ponieść koszty naprawy przodu. Nie przywaliłem jakoś spektakularnie, ot tak, raczej zwyczajnie, bo laska przede mną miała silniejsze heble. 650,- złotych - ponoć darmoszka. Teraz mrozy "chwyciły" i okazało się, że akumulator, leciwy już, można by zmienić na nowy, żeby kupić sobie "niezawodny zapłon z rana". Niecałe 300,- złotych. Okresowy przegląd techniczny: 99,- złotych. Leci mała lista...
I cholera...! Żaden z tych wydatków nie jest ani przyjemny, ani dniami planowany, ani w ogóle nic!
Czy cieszy cię nowa lampa w samochodzie? Mnie kurde nie! Nowa osłona chłodnicy? Polakierowany zderzak...? A nie mogłeś kiedyś spać przez wizje zakupu "wymarzonego akumulatora"?!
Na aparat oddechowy dają 10 lat gwarancji. Dostałeś jakąkolwiek gwarancję za "zrobienie przodu"...?
Nasze pasje nie są wcale drogie - moi drodzy.
Drogie są koszty najzwyklejszego w życiu - życia.
Jakoś nie wydaje mi się to specjalnie w porządku :/