czwartek, 1 maja 2014

Święto opierd@lania się.


Hiszpańska Dziewczyna lubi długie trasy. Znów jestem w Wiedniu, choć jeszcze wczoraj wydawało mi się, że mój trochę ponad tygodniowy pobyt w Polsce trwał pół roku. To jest w ogóle bardzo ciekawe zjawisko, jak nasze głowy potrafią interpretować otaczającą nas rzeczywistość i podawać ją nam w jak najlepszej dla nas kompozycji. Mając świadomość, że ten proces ma miejsce, jakoś mi lżej, kiedy przypominam sobie, że dziś rozpoczynam kolejną odyseję. I to też jest ciekawe. Szukamy swoich włóczęg, a potem, kiedy już stawiamy pierwsze kroki, zaczynamy się łapać na tęsknocie za domem. Trochę to bez sensu, trochę nie. I pytanie: czy ci, którzy mają coś do stracenia są szczęśliwsi, niż ci, którzy nie mają do stracenia nic? 

I ostatnie pytanie: czy to mądrze robić wpis po osiemnastu godzinach w czerwonym samochodzie, podsumowanych browarkiem?

I na koniec: święto pracy, a my się opier#alamy. Czy to nie powinno być, tak, że w ten dzień jakoś specjalnie się przykładamy do naszego wizerunku w pracy, do bycia najlepszym szefem świata / najlepszym pracownikiem świata? Wiecie: białe koszule, starań pełna kieszeń, klienci wniebowzięci, przekozacka atmosfera "w robocie" i na koniec szef stawia kolacje?

Ja kiedyś będę swoim szefem i będę to święto interpretował po swojemu. Bo tak, jak nie można świętować roku w abstynencji zalewając się przy grillu, tak nie powinno się świętować przywileju pracy, opierdala#iem się! Amen!

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz