czwartek, 26 grudnia 2013

Zmęczenie przyjemnościami.

Święta to wyjątkowy czas, w którym przy odrobinie zorganizowania, można oddać się przyjemnościom bez trosk. To jak połączenie w łańcuch udanych weekendów. Można się najeść do syta tym, co uważamy za najpyszniejsze, przebywać w doskonałym towarzystwie, napić się, albo i nie napić się, mało spać, dużo ciekawie rozmawiać, czytać do upadłego, iść na spacer, jeździć na wycieczki, zrobić kilka śmiesznych głupot i odkupić błogie lenistwo kilkoma godzinami w siodle.
Ja jeszcze nic nie odkupiłem, ale w chwili, w której piszę ten tekst bardzo chcę. Umówiłem się sam ze sobą, że wyśpię się, wstanę wypoczęty, zjem śniadanie, wyjmę z bagażnika torbę z ciuchami kolarskimi i złożę rower. Potem strzelę sobie kawę, włożę odrobinę wygrzane galoty i ruszę spalać i w ogóle – przywracać się do życia, bo, jak Boga-Nowo-Narodzonego-Kocham, zmęczyłem się tym dobrobytem.
A jak jestem w taki sposób zmęczony to zaczynam za sobą nie przepadać. 
Jeśli czytaliście „Kompresję emocji”, to wiecie, że brakuje trzeciej części. I to kurde, no brak mi słów, ale tak: nie opisałem jeszcze Nitro Circus! I to niedobrze, bo jak powszechnie wiadomo, kiedy flaszka jest otwarta, to wietrzeje. Nitro Circus to nie były jakieś tam słonie na arenie i klaun-debil, walący sobie w czerwony nochal wielkim, gumowym młotkiem, tylko przekozaki, których zobaczenie na własne oczy stanowiło kryształ moich współczesnych marzeń!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz